Cytat tygodnia

CYTAT TYGODNIA:
To dla nas zimny prysznic, ale może lepiej przegrać raz 0:5 niż pięć razy po 0:1.
Marek Saganowski, napastnik ŁKS Łódź po meczu ŁKS - Lech (0:5)

wtorek, 10 maja 2011

Puchar dla Legii!

Potwierdziła się teza o nieprzewidywalności polskiej piłki nożnej. Oczekujemy świetnego meczu? Głowa rozboli od poziomu gry na boisku. Pogodzimy się z tym, że przyjdzie nam oglądać finał z udziałem dwóch przeciętnych zespołów będących daleko od formy? Ujrzymy niezły jak na krajowe warunki mecz, niezwykle emocjonujący i trzymający w napięciu do samego końca.

Przed meczem obaj trenerzy zgadzali się co do tego, że tego dnia najważniejszym celem jest zdobyć puchar, a nie piękna gra. Cel zrealizowała Legia Warszawa i może już być pewna gry w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europejskiej. O pucharową przepustkę Kolejorz walczyć będzie musiał w lidze, ale jeżeli na ekstraklasowych boiskach będzie prezentował się podobnie jak w Bydgoszczy to wbrew obiegowej opinii wcale nie stoi jeszcze na straconej pozycji.

Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando podopiecznych Jose Marii Bakero, którzy tylko do siebie mogą mieć pretensje, że nie schodzili do szatni z przynajmniej dwubramkowym prowadzeniem. Mistrz Polski był w pierwszych czterdziestu pięciu minutach zespołem zdecydowanie lepszym, co przypieczętował efektowny gol Dimy Injaca.

Być może jednobramkowe prowadzenie i przewaga w grze uśpiły lechitów, bo w drugiej połowie coraz bardziej zdecydowanie do głosu zaczęła dochodzić Legia. Raz po raz kotłowało się pod bramką Krzysztofa Kotorowskiego, ale poznaniakom udawało się wyjść z opresji obronną ręką. W końcu jednak piłka do bramki Lecha wpadła - strzelał Manu, a rykoszet dodatkowo zmylił Kotorowskiego. 1:1 i wszystko rozpoczyna się od nowa! Do końca regulaminowego czasu gry wynik nie uległ już zmianie, choć okazje ku temu miały obie drużyny - szczególnie warty odnotowania jest efektowny strzał z dystansu Jacka Kiełba, po którym piłka uderzyła w poprzeczkę bramki Legii.

Bramki nie przyniosła również półgodzinna dogrywka (choć i tu bliższy szczęścia był Lech - niewykorzystana sytuacja sam na sam Tomasza Mikołajczaka). O wszystkim zdecydować miały rzuty karne, które lepiej egzekwowali legioniści. Już w pierwszej serii spudłował kapitan Kolejorza Bartosz Bosacki i jego pomyłka okazała się decydująca, bo każdy kolejny piłkarz bezbłędnie trafiał do siatki. Puchar Polski 2010/2011 dla Legii Warszawa!

Po zakończeniu meczu na boisko wbiegli fani Legii, którzy świętując sukces pozbawili zwycięskich piłkarzy koszulek i spodenek. Euforia, z jaką w Warszawie przyjęto zdobycie Pucharu Polski pokazuje jak bardzo obecnej Legii potrzebny był ten sukces - drużyny krytykowana ze wszystkich stron potrafiła zdobyć cenne trofeum i zarazem przepustkę do europejskich pucharów. Czy to uratuje osadę Maciejowi Skorży?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz