Cytat tygodnia

CYTAT TYGODNIA:
To dla nas zimny prysznic, ale może lepiej przegrać raz 0:5 niż pięć razy po 0:1.
Marek Saganowski, napastnik ŁKS Łódź po meczu ŁKS - Lech (0:5)

wtorek, 30 listopada 2010

Z Juventusem o awans!

Juventus Turyn to zdecydowanie najbardziej renomowany klub, z którym Lechowi Poznań przyszło mierzyć się w minionej dekadzie. To jeden z tych klubów, o których napisano i powiedziano już wszystko. Jedna z tych ekip, których przedstawiać nie trzeba.  Już jutro mecz między Kolejorzem a słynną Starą Damą!



Z oceną rundy jesiennej w wykonaniu Lecha Poznań jest olbrzymi problem. Z jednej strony wielkie rozczarowanie spowodowane najpierw brakiem awansu do Ligi Mistrzów, a później fatalnymi wynikami w lidze. Z drugiej kapitalna gra w rozgrywkach Ligi Europejskiej i pozycja lidera po czterech kolejkach spotkań.  Na jesiennego Lecha można marudzić, kręcić nosem, wytknćć niejeden słabszy moment. Ale jutro o 21.05 to wszystko będzie nieważne. Ważne będzie tylko tu i teraz - bój z Juventusem, którego stawką jest awans z piekielnie trudnej grupy A Ligi Europejskiej.

Piłkarze i sztab Starej Damy przybyli do Poznania w dzisiejsze południe. Stolica Wielkopolski powitała ich mroźną pogodą. Jutro w porze meczu ma być jeszcze zimniej. Nie martwi to Simone Pepe, który grał już w Poznaniu w barwach Udinese. W prasowym wywiadzie wspominał, że tamten mecz także rozgrywany był zimą, a mimo to włoski zespół w pewnym momencie prowadził już 2:0 (ostatecznie mecz zakończył się remisem 2:2). Z resztą, nie ma co ukrywać - Turyn to nie Sycylia, piłkarzy z Piemontu mróz z pewnością nie zetnie z nóg.

Dotychczasowe cztery remisy w meczach pucharowych jasno określają cel Włochów na środowy mecz - Juventus w Poznaniu musi wygrać. Po pierwszym spotkaniu w Turynie z pewnością nie zlekceważy już drużyny Mistrza Polski. Lech pokazał, że w europejskich pucharach poczyna sobie bez zbędnych kompleksów i przed własną publicznością jest w stanie dokonać nawet niemożliwego. Czy jutro potwierdzi to raz jeszcze? Mecze z takimi drużynami jak Juventus to jest to, co wspomina się nawet po wielu latach. Jutrzejszy mecz ma dla poznaniaków wyjątkową stawkę - zwycięstwo lub remis niższy niż 3:3 niemal na pewno da awans do kolejnej rundy rozgrywek i to jeszcze przed zakończeniem grupowej rywalizacji. Złośliwi wskazują, że polskie drużyny zawsze przegrywają, gdy wystarczy zremisować. Tyle, że Lech nieraz już pokazał, że gra w tej edycji zupełnie nie po polsku...
Początek spotkania na stadionie przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu jutro o godzinie 21.05. Transmisja tv w TV 4. Sędzią głównym spotkania będzie Hiszpan Fernando Teixeira Vitienes.

Podsumowanie piętnastej kolejki

Piętnasta kolejka zakończyła rundę jesienną piłkarskiej ekstraklasy. Kolejka, w przeciwieństwie do całej rundy, nie przyniosła wielce zaskakujących rozstrzygnięć. Na pierwszy plan wybija się wysokie zwycięstwo Widzewa nad Górnikiem, wygrana Wisły w Warszawie z Polonią oraz tylko remis lidera w Chorzowie.


MECZ KOLEJKI

Korona Kielce - Lech Poznań

WYDARZENIA KOLEJKI

Wisła i Legia kończą na pudle

Legia Warszawa i Wisła Kraków przez znaczną część rundy jesiennej były krytykowane. W ostatecznym rozrachunku skończyły pierwszą rundę rozgrywek w czołowej trójce tracąc do liderującej Jagiellonii ledwie trzy punkty. O wyrównanej stawce w tegorocznej tabeli niech świadczy dorobek obu faworyzowanych drużyn - otóż Legia przegrała aż sześć spotkań (więcej porażek ma tylko Górnik i Cracovia) tracąc dziewiętnaście goli (więcej straciły ledwie trzy zespoły). Dokonania "Białej Gwiazdy" też nie rzucają na kolana - do zajęcia fotela v-ce lidera wystarczyło raptem osiem zwycięstw w piętnastu grach. Dla nowych trenerów obu jedenastek najważniejsze, że ich drużyny nadal tworzą ligową czołówkę. Styl, miejmy nadzieję, jeszcze nadejdzie. 

Wymogi wymogami, życie zyciem

Klubom ekstraklasy stawiany jest rokrocznie szereg wymogów, które muszą spełnić by otrzymać licencję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wśród nich dużą wagę przywiązuje się do infrastruktury - wymagane jest m.in. posiadanie podgrzewanej płyty. Takowa istnieje również w Kielcach, gdzie jednak zima zaskoczyła działaczy. Opady śniegu nie powinny przeszkodzić podgrzewanej murawie, ale problem się pojawia, gdy z dobrodziejstw techniki nie robi się użytku. W Kielcach podgrzewanie włączono zbyt późno i w efekcie murawa delikatnie mówiąc nie była najlepiej przygotowana do spotkania - ucierpiało na tym oczywiście widowisko. A szkoda.

Bramka Sernasa
Gola dla Widzewa Łódź zdobył Darvydas Sernas. Z rzutu karnego, ale zawsze. Litewski napastnik na początku sezonu zbierał zewsząd zasłużone pochwały, ostatnio jednak jakby przygasł - po raz ostatni gola w ekstraklasie zdobył ponad dwa miesiące temu. Temat Sernasa przywołuję nieprzypadkowo - w minionym tygodniu serwis 90minut.pl doniósł, że właśnie napastnik Widzewa Łódź został wybrany Litewskim Piłkarzem Roku 2010! Z pewnością w decydującej mierze jest to zasługa udanych występów w drużynie narodowej, ale niewątpliwie tego typu wyróżnienia dla gracza kopiącego piłkę na ekstraklasowych boiskach musi cieszyć.

PIĘTNASTA KOLEJKA W LICZBACH

Liczba goli: 19
Średnia goli na mecz: 2,375
 
Suma żółtych kartek: 32
Suma czerwonych kartek: 0

Suma podyktowanych karnych: 6
Suma wykorzystanych karnych: 4

Suma widzów: 45 400
Średnia widzów: 5 675

ZOBACZ RÓWNIEŻ

sobota, 27 listopada 2010

Pasiaste zwycięstwo na koniec rundy

W meczu otwierającym piętnastą kolejkę dołująca Cracovia w niecodziennych okolicznościach pokonała GKS Bełchatów. Dla Pasów było to dopiero drugie zwycięstwo w tym sezonie! Na stronach tego bloga, szczególnie w pierwszych kolejkach, kilkukrotnie zrzucałem niepowodzenia Cracovii na karb pecha. Czas pokazał, że się myliłem - Cracovia jest faktycznie najsłabszym ligowcem, ale mimo wszystko zasłużyła na ciut większy dorobek punktowy. Przyjrzyjmy się rundzie jesiennej sezonu 2010/2011 w wykonaniu drużyny z ulicy Kałuży.

Cracovia sezon rozpoczęła dość nietypowo, bo od drugiej kolejki. Porażka 2:3 (mimo prowadzenia 2:1!) na Suchych Stawach ze Śląskiem Wrocław nie wyglądała jeszcze złowrogo, choć dziś już wiemy, że błędy popełnione tego dnia przez obrońców miały się powtarzać jeszcze przez długo. Następnie przyszedł czas na odrobienie zaległości  i mecz z Legią w Warszawie, gdzie Pasy przez całą pierwszą połowę zdecydowanie dominowały i tylko przez swą nieskuteczność schodziły do szatni prowadząc ledwie 0:1. Po przerwie z czasem inicjatywę przejęli gospodarze, którzy zwycięską bramkę zdobyli po kontrowersyjnym rzucie wolnym w doliczonym czasie gry! Dwudziestego drugiego sierpnia Cracovia zagrała swój najsłabszy mecz w rundzie - przegrała w Poznaniu 0:5, a o jej zawodnikach właściwie można powiedzieć tylko tyle, że byli tego dnia na boisku. W czwartej kolejce porażka z Koroną w Kielcach, choć w ostatnich minutach mogła i powinna paść wyrównująca bramka - świetnej okazji nie wykorzystał Krzywicki. Kolejka piąta - znów Suche Stawy, znów 2:3, tym razem z Górnikiem Zabrze. Na dokładkę niewykorzystany rzut karny przez Ślusarskiego! Mija pięć kolejek - na koncie Cracovii próżno szukać choćby punktu. Atmosfera gęstnieje. 

Porażka w Gdańsku 1:0 i wreszcie siódma kolejka i pierwsza wygrana. Pokonana 2:0 została Arka Gdynia, a trzy punkty smakowały tym bardziej, że uświetniły otwarcie nowego stadionu przy Kałuży. W kolejnej serii spotkań bezbramkowy remis w Lubinie i nadzieja, że Pasy wreszcie zaczną regularnie punktować. Nic bardziej mylnego - do Krakowa przyjeżdża Ruch i wykorzystując kiepską obronę gospodarzy wbija im trzy gole. Wynik? Po raz trzeci w tym sezonie porażka 2:3. Dalej wyjazd do Warszawy i niejako prawem serii bezdyskusyjna porażka 3:0 z Polonią. Dziesięć kolejek, pięć punktów, trener Ulatowski nadal na pokładzie.

Niedługo, pozostał mu jedynie mecz Pucharu Polski z Lechem (przegrany 1:4!). Miejsce Ulatowskiego zajmuje Szatałow, który na dzień dobry przegrywa ze swoim byłym pracodawcą, Polonią Bytom 0:1. Kolejka dwunasta to prestiżowe derby Krakowa - mecz nudny jak flaki z olejem, ale remis byłby jak najbardziej sprawiedliwy. Nic z tego - Boukhari w doliczonym czasie gry trafia do siatki Pasów. Kolejne 0:1. Cracovia jedzie do Łodzi na mecz z Widzewem - 2:2! Mimo pudła Radosława Matusiaka z rzutu karnego.... Dalej porażka 4:2 z liderem w Białymstoku i na koniec właśnie mecz z Bełchatowem. Mecz chyba najdziwniejszy spośród wszystkich piętnastu. Bełchatów był wyraźnie lepszy przez niemal całe spotkanie i jeszcze w osiemdziesiątej piątej minucie prowadził w Krakowie 2:0. Co było dalej? Dudzic, Krzywicki, w doliczonym czasie Pawlusiński i... 3:2 dla Cracovii!

Dwie wygrane, dwa remisy, jedenaście porażek. Po drodze tak fatalnie świadcząca o piłkarzach historia, jak prasowy apel "zarząd spóźnia się z wypłatą, mimo to zagramy z pełnym zaangażowaniem". Profesor Filipiak wpadł we wściekłość - opóźnienie faktycznie się przydarzyło: po raz pierwszy, w dodatku pięciodniowe. Trudno nie być rozżalonym. 

Niewątpliwą słabością Pasów jest defensywa - Cracovia traci bramki zdecydowanie zbyt łatwo. Dorobek z rundy jesiennej nie nastraja optymistycznie przed rewanżami, szczególnie gdy przyjrzymy się najnowszej historii polskiej ekstraklasy. W sezonie 2008/2009 po piętnastu meczach tabele zamykał Górnik Zabrze z dziewięcioma punktami na koncie. W ubiegłych rozgrywkach z takim samym dorobkiem ostatnia była Odra Wodzisław. Oba kluby nie zdołały wiosną nadrobić strat (Odra mimo całkiem przyzwoitej przecież wiosny) i spadły z ekstraklasy. Przed Szatałowem piekielnie trudne zadanie. Runda jesienna się skończyła, choć w tym roku rozegranie zostanie jeszcze jedna ligowa kolejka. Do Krakowa przyjedzie Legia Warszawa. Jeśli Pasy mają się w lidze utrzymać muszą punktować regularnie - łatwiej już było. Mimo wszystko - powodzenia! Szkoda, by klub z tak bogatą tradycją i nowoczesnym stadionem wylądował poza ekstraklasą.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Podsumowanie czternastej kolejki

Czternasta kolejka przyniosła sytuacje dość niecodzienną - wszystkie osiem spotkań zakończyło się zwycięstwami gospodarzy. Swoje mecze wygrały Legia, Wisła i Lech, choć każdy z zespołów miał w tej kolejce pewne problemy. Tradycyjnie przed własną publicznością zwyciężyła Jagiellonia, która tym samym zapewniła sobie tytuł Mistrza Jesieni! 


MECZ KOLEJKI

GKS Bełchatów - Polonia Warszawa

W czternastej serii spotkań zabrakło spotkania, o którym już przed meczem można byłoby powiedzieć, że ligowi kibice czekają na nie szczególnie niecierpliwie. Przyjrzyjmy się wobec tego bliżej wydarzeniom na stadionie w Bełchatowie, gdzie gospodarze podejmowali Polonię Warszawa.

GKS po udanym starcie w rozgrywkach ostatnio zaczął dość niefrasobliwie tracić punkty. Z kolei Czarne Koszule pod wodzą Pawła Janasa ewidentnie nie potrafią złapać właściwego rytmu i mimo sporego potencjału personalnego nie są takim zagrożeniem dla rywali jakim mogliby być.

Potwierdziły to pierwsze minuty niedzielnego meczu. Drużyna Macieja Bartoszka od początku zepchnęła gości do defensywy i po sześciu minutach za sprawą Dawida Nowaka prowadziła już 2:0! Dla napastnika gospodarzy były to pierwsze bramki w tym sezonie i ze względu na letnie zamieszanie wokół jego ewentualnych przenosin do Warszawy mogły z pewnością smakować szczególnie. Przed przerwą Bełchatów mógł jeszcze zdobyć kolejne bramki, ale na posterunku był Gliwa. Miejscowi kibice ze spokojem oczekiwali drugiej połowy meczu.

Ta z kolei rozpoczęła się dla nich zupełnie niespodziewanie. Do zdecydowanego natarcia ruszyła Polonia i za sprawą dobrze współpracującego z Arturem Sobiechem Daniela Gołębiewskiego już w sześćdziesiątej drugiej minucie doprowadziła do wyrównania! Tym razem wszystkie atuty, z przewagą psychologiczną na czele, wydawały się być po stronie warszawskiego zespołu. I rzeczywiście, Polonia nadal atakowała, ale kluczowy dla losów meczu okazał się jeden z kontrataków gospodarzy. Nowak został sfaulowany w polu karnym przez Tomasza Jodłowca i sędzie bez wahania wskazał na jedenasty metr pokazując przy okazji czerwoną kartkę reprezentacyjnego obrońcy. Rzut karny na bramkę zamienił sam poszkodowany, dla którego był to pierwszy w karierze hat - trick. Goście starali się nadrobić starty, ale mimo kilku niezłych okazji nie zdołali już wyrównać.

Dzięki zwycięstwu Bełchatów utrzymał ścisły kontakt z czołówka ligowej tabeli - do drugiej Legii traci raptem jeden punkt. Dla Polonii jest to kolejny nieudany występ, ciekawe jak duże pokłady cierpliwości wobec Janasa ma w sobie jeszcze prezes Wojciechowski...

WYDARZENIA KOLEJKI

Wrocławski niesmak

Czwarty mecz z rzędu wygrał kilkukrotnie już chwalony na tym blogu Śląsk Wrocław. I choć przez większość meczu był drużyną lepszą od Ruchu Chorzów to po spotkanie pozostał duży niesmak. Przy stanie 2:1 dla gospodarzy groźną kontrę wyprowadzali piłkarze Niebieskich, gdy na boisku pojawiła się... druga piłka i sędzie w myśl przepisów musiał przerwać grę. Futbolówkę na murawie umieścić miał chłopak do podawania piłek. "To chamstwo na poziomie okręgówki" grzmiał po meczu trener Ruchu i trudno mu nie przyznać racji.

Błąd, błąd, błąd...

Nader często w tej kolejce dochodziło do pomyłek. Pomylił się japoński sędzia Maasaki Toma dyktując jedenastkę dla Legii Warszawa, która ustawiła cały mecz. Dwukrotnie w końcówce tego samego meczu koszmarnie pomylił się bramkarz Arki Norbert Witkowski, który dwa pozostałe gole praktycznie sam wbił sobie do bramki. W Poznaniu Lech wyszedł na prowadzenie bo okropny błąd popełnił bramkarz Polonii Bytom. We Wrocławiu poza kompromitującą aferą z drugą piłką na boisku kontrowersje wywołał również drugi gol dla gospodarzy - zdobyty ze spalonego. Klasyk mawiał, że piłka nożna to gra błędów, ale chyba nie do końca to miał na myśli.

A w tabeli nadal ścisk

O nietypowej sytuacji w tabeli było już przed tygodniem, ale to co się w niej wyprawia zasługuje na dłuższą chwilę uwagi. Trzecia Legia Warszawa ma na koncie więcej porażek niż piętnasty Widzew Łódź! Wciąż trudno ocenić, który zespół będzie bił się o puchary, a który tylko walczył o utrzymanie. Bo jak tu cokolwiek przewidzieć, jeśli zespół ze strefy spadkowej od podium dzieli sześć punktów? I tylko Cracovia niezmiennie na dnie...

CZTERNASTA KOLEJKA W LICZBACH

Liczba goli: 26
Średnia goli na mecz: 3,25
 
Suma żółtych kartek: 31
Suma czerwonych kartek: 2

Suma podyktowanych karnych: 3
Suma wykorzystanych karnych: 2

Suma widzów: 93 300
Średnia widzów: 11 660
 
ZOBACZ RÓWNIEŻ

niedziela, 21 listopada 2010

Manuel Arboleda

Latem polską ligę opuścili tacy piłkarze jak Jan Mucha, Robert Lewandowski czy Marcelo. Życie nie znosi próżni, status ligowych gwiazd największego formatu szybko przejęli inni piłkarze. Wśród nich niewątpliwie Manuel Arboleda, który od początku swojej przygody z ekstraklasą wyróżnia się rzadko spotykanymi na ligowych boiskach umiejętnościami. Pojawiają się głosy, by wypróbować Kolumbijczyka w reprezentacji Polski. Tymczasem toczy się gra o nowy kontrakt popularnego Mańka z Lechem Poznań. Najlepszy obrońca ligi ma się domagać kontraktu rzędu pół miliona euro rocznie. Jaki będzie finał tej historii?

Wygasające po sezonie kontrakty Arboledy, Bandrowskiego, Henriqueza i Djurdjevicia to problem, którym działacze Kolejorza mogli i powinni zająć się wcześniej. Teraz więcej argumentów mają piłkarze i wydaje się, że szczególnie w przypadku Kolumbijczyka negocjacje nie będą najłatwiejsze. Jasna sprawa jest jedynie z Ivanem Djurdjeviciem, który po sezonie zamierza zakończyć piłkarską karierę, choć nie oznacza to, że planuje opuścić Poznań. Djuka liczy na to, że zostanie w Kolejorzu trenerem odpowiedzialnym za szkolenie młodzieży.

500 tysięcy euro rocznie. Jeśli wierzyć prasie takie są oczekiwania Arboledy. 330 tysięcy euro rocznie - to z kolei ma być propozycja działaczy. Klubowi włodarze argumentują, że nie chcieliby tworzyć w zespole tak zwanych kominów płacowych. Bo jeśli jeden piłkarz dostanie kontrakt opiewający na dwa miliony złotych to za chwilę podobnych pieniędzy zaczną domagać się kolejni. W tym momencie warto przypomnieć, że aktualnie najwyższą umowę posiada Sławomir Peszko - latem podpisał kontrakt wart 250 tysięcy euro rocznie. Ten punkt widzenia można zatem zrozumieć. Ale ten medal ma też drugą stronę.

Ta druga strona to oczywiście umiejętności i zaangażowanie w grę Arboledy. Maniek należy do najpewniejszych punktów poznańskiej jedenastki i naprawdę rzadko na przestrzeni minionych dwóch i pół roku zdarzały mu się słabsze chwile. Spisywał się równie dobrze w rozgrywkach krajowych jak i europejskich. Doprawdy kapitalny w defensywie, do tego niezwykle użyteczny w akcjach ofensywnych. Do tego potrafi znaleźć się pod bramką rywala wtedy i tam, gdzie to potrzebne - jak choćby w pierwszym spotkaniu z Dnipro w Dniepropietrowsku, gdzie jego gol okazał się być na wagę awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Arboleda ma dziś trzydzieści jeden lat. Dla obrońcy to nie tak wiele. Oczywiście kontuzje są nieprzewidywalne, ale można założyć, że będzie w stanie utrzymać swoją grę na wysokim poziomie przynajmniej przez najbliższe dwa sezony. Przyzwoity transfer klasowego obrońcy opiewałby prawdopodobnie na niemniej niż 500 - 750 tysięcy euro. Do tego kontrakt, przyjmijmy 200 tysięcy w europejskiej walucie. Na przestrzeni dwóch lat wydatek identyczny jak przedłużenie umowy Kolumbijczyka. A ryzyko znacznie, znacznie większe.

Przed działaczami Lecha prawdziwy test. W ostatnich okienkach transferowych Kolejorz stracił Murawskiego, Rengifo i Lewandowskiego. Latem udało zatrzymać się Peszkę, choć chyba bardziej ze względu na brak zdecydowania klubów zachodnich. Co będzie teraz z Arboledą? Sygnał wysyła Legia Warszawa - trener Skorża chętnie widziałby kolumbijskiego obrońcę u siebie. Lech Poznań swoimi ruchami podczas letniej sesji transferowej zachwiał wiarę kibiców w to, że klub jest na dobrej drodze w realizację celu, którym miała być budowa zespołu regularnie i przynajmniej nieźle grającego w europejskich pucharach. A najlepiej w Lidze Mistrzów. Przedłużenie umowy z Manuelem Arboledą wydaje się wyrastać na znak, który wskaże czy Kolejorz pod sterami obecnych włodarzy jest w stanie wspiąć się jeszcze wyżej lub choćby pozostać na aktualnym poziomie.

czwartek, 18 listopada 2010

RAPORT! Ligowi kadrowicze (6)

Osiemnasty listopada był oficjalnym terminem FIFA na rozgrywanie międzypaństwowych meczów towarzyskich. Z okazji skwapliwie skorzystała większość federacji. Na europejskich boiskach zobaczyliśmy trzynastu piłkarzy z polskiej ekstraklasy, w tym aż ośmiu reprezentantów naszego kraju. W najbardziej interesującym nas meczu Polska zwyciężyła w Poznaniu Wybrzeże Kości Słoniowej 3:1.


OMAN - BIAŁORUŚ 0:4

Siergiej Kriwiec (Lech Poznań) - 90 minut

CZARNOGÓRA - AZERBEJDŻAN 2:0

Mladen Kascelan (Jagiellonia Białystok) - 90 minut

WĘGRY - LITWA 2:0

Tadas Kijanskas (Jagiellonia Białystok) - 90 minut
Darvydas Sernas (Widzew  Łódź) - do 58 minuty

SŁOWENIA - GRUZJA 0:1

Andraż Kirm (Wisła Kraków) - do 81 minuty

POLSKA - WYBRZEŻE KOŚCI SŁONIOWEJ 3:1

Grzegorz Wojtkowiak (Lech Poznań) - 90 minut
Tomasz Jodłowiec (Polonia Warszawa) - 90 minut
Maciej Sadlok (Ruch Chorzów) - 90 minut
Adrian Mierzejewski (Polonia Warszawa) - do 72 minuty
Hubert Wołąkiewicz (Lechia Gdańsk) - od 90 minuty
Paweł Brożek (Wisła Kraków) - od 72 minuty
Euzebiusz Smolarek (Polonia Warszawa) - od 89 minuty
Ariel Borysiuk (Legia Warszawa) - od 85 minuty

ZOBACZ RÓWNIEŻ

poniedziałek, 15 listopada 2010

Podsumowanie trzynastej kolejki

Wisła Kraków nokautująca Legię Warszawa. Remis w meczu na szczycie w Kielcach. Już trzecia z rzędu wygrana Śląska Wrocław. Przebudzenie Polonii Warszawa i Lecha Poznań. Efekt? Różnica między trzecim a piętnastym miejscem w tabeli po trzynastu rozegranych meczach wynosi zaledwie... sześć punktów!


MECZ KOLEJKI

Wisła Kraków - Legia Warszawa

Gdy Wisła gra z Legią trudno, by inne spotkanie mogło bardziej przykuwać uwagę kibiców. XXI wiek to niemal nieustanna rywalizacja tych klubów o najwyższe trofea w polskiej piłce, z reguły wygrywana przez krakowian. Tym razem faworytem była Legia, która przyjeżdżała pod Wawel opromieniona passą czterech kolejnych zwycięstw. Miała jeszcze jeden atut - Macieja Skorżę na ławce rezerwowych, dla którego ze względu na jeszcze nie tak dawną pracę w Wiśle ten mecz być szczególny.

Mecz rozpoczął się od ataków Wisły, której udało się zepchnąć gości do defensywy. W dziesiątej minucie groźnie uderzał Paweł Brożek, ale piłka uderzyła tylko w boczną siatkę. Następnie przebudziła się Legia, ale ani Manu ani Marcin Komorowski nie wykorzystali swoich całkiem niezłych sytuacji na otwarcie wyniku meczu. Wreszcie nadeszła czterdziesta pierwsza minuta i zagranie Tomasa Jirsaka w kierunku Brożka - wiślacki snajper umieścił piłkę w siatce i Wisła schodziła na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem. Nic jednak jeszcze nie zapowiadało tego, co miało się stać w drugich czterdziestu pięciu minutach.

Drugi gol dla gospodarzy padł już pięć minut po wznowieniu gry, dwójkowa akcja Brożka z Małeckim zakończyła się bramką tego drugiego. Gdy dziesięć minut później rzut karny na trzecią bramkę dla Wisły zamienił Brożek było jasne, że Legia już się nie podniesie, a Paweł Brożek będzie bohaterem tego spotkania. Biała Gwiazda potrafiła jeszcze dobić rywala - w osiemdziesiątej czwartej minucie bramkarza warszawskiego zespołu pokonał Cezary Wilk. Legioniści nie rezygnowali z walki o choćby honorowe trafienie i mieli na to szansę jeszcze w ostatniej minucie gry, ale futbolówkę z linii bramkowej zdołał wybić Dragan Paljić.

Jak wyliczył serwis 90minut.pl piątkowa porażka z Wisłą jest dla Legii najwyższą w rozgrywkach ligowych od 1979 roku! Po tym meczu obie drużyny zrównały się punktami i mają ich na koncie dwadzieścia jeden. Do prowadzącej Jagiellonii tracą tylko pięć punktów, co może oznaczać, że czekać nas będzie wyjątkowo emocjonująca walka o mistrzowski tytuł. 

WYDARZENIA KOLEJKI

Podział punktów w Kielcach 

Klasyk klasykiem, ale prawdziwy mecz na szczycie ekstraklasy rozegrany został w niedzielę. Pierwsza w tabeli Jagiellonia grała w Kielcach z zajmującą drugie miejsce Koroną. Mecz zakończył się podziałem punktów i bardziej cieszyć się z tego wyniku powinni gospodarze, bo mimo wszystko korzystniej zaprezentowała się Jaga. Na prowadzenie gości wyprowadził w dziewiątej minucie Kamil Grosicki, wyrównał na pięć minut przed końcem Aleksandar Vuković. Mecz toczył się w szybkim tempie, szczególnie jego pierwsza połowa mogła się podobać. Oby więcej takich widowisk w naszej ekstraklasie.

Passa Lenczyka

Z pewnością nikt we Wrocławiu nie marudzi już na zmianę Ryszarda Tarasiewicza na Oresta Lenczyka. Nestor polskich ligowych trenerów objął wrocławian w szczególnie trudnym dla nich momencie, rozpoczął od bezbramkowego remisu z Wisłą w Krakowie. Później były jeszcze remisy z Polonią Warszawa oraz Polonią Bytom, gdy w końcu Śląsk odpalił na dobre - wygrane z Zagłębiem, Bełchatowem i w tej kolejce imponujące 4:0 z Górnikiem Zabrze. Brawo Śląsk, brawo Orest Lenczyk!

Płaska tabela

Już przed sezonem mówiło się, że liga w tym sezonie może być wyjątkowo wyrównana, ale tego jak wygląda w tej chwili tabela rozgrywek nie spodziewał się chyba nikt. Różnica między trzecim a piętnastym miejscem w lidze wynosi... sześć punktów! Oznacza to tyle, że na dobrą sprawę wciąż nie wiadomo, który zespół walczyć będzie o grę w pucharach, a który tylko o utrzymanie w lidze. Ciekawy jest przykład Legii Warszawa, która mimo sześciu porażek w trzynastu meczach stanowi czołówkę ligowej tabeli. Punkty w meczach z bezpośrednimi rywalami o czołowe lokaty zaczyna tracić też Jagiellonia Białystok (porażka w Warszawie, remis w Kielcach). Ze względu na taki ścisk w tabeli praktycznie w każdym meczu oglądamy zespoły walczące z pełną determinacją o każdy metr boiska - to musi się podobać kibicom. Doprawdy, niesamowity sezon!

TRZYNASTA KOLEJKA W LICZBACH

Liczba goli: 24
Średnia goli na mecz: 3,00
 
Suma żółtych kartek: 33
Suma czerwonych kartek: 2

Suma podyktowanych karnych: 2
Suma wykorzystanych karnych: 1

Suma widzów: 88 500
Średnia widzów: 11 062

ZOBACZ RÓWNIEŻ

sobota, 13 listopada 2010

Ile nowej Legii w Legii?

Trzynasta kolejka rozpoczęła się od meczu Widzewa z Cracovią oraz Wisły z Legią. Uwagę ligowych kibiców z oczywistych powodów skupił mecz w Krakowie - Wisła i Legia w minionej dekadzie regularnie walczyły o mistrzowski tytuł i podobne aspiracje zgłaszały przed sezonem 2010/2011. W dotychczasowych spotkaniach spisywały się ze zmiennym szczęściem, ale ostatnio dobrą passę (cztery kolejne wygrane) miała Legia i to wojskowi uchodzili za faworyta tego spotkania. Na boisku dominowała jednak Biała Gwiazda, która rozbiła zespół Macieja Skorży 4:0! O przebiegu meczu szerzej w tradycyjnym podsumowaniu kolejki, teraz przyjrzyjmy się bliżej efektom zmian kadrowych do jakich w obu klubach doszło w letnim okienku transferowym.

Punktem wyjścia do tych rozważań niech będzie wiosenny mecz Legia Warszawa - Wisła Kraków, który zakończył się totalną kompromitacją gospodarzy. Wisła absolutnie zdominowała boiskowe wydarzenia, Paweł Brożek ustrzelił hat - tricka, a postawa zawodników Stefana Białasa wyglądała wręcz na sabotaż. Kto wie, czy to nie ten występ przelał szalę goryczy i przesądził o wprowadzeniu w życie kampanii "Nowa Legia". Latem do Legii dołączyli nowi piłkarze, którzy mieli stanowić nową jakość - najwięcej oczekiwano po Antoloviciu, Kneżeviciu, Vrdoljaku, Manu oraz nabytkom z Ameryki Południowej, którym byli Cabral i Mezenga. Trzynaście kolejek to wystarczająco dużo, by poczynić pierwsze oceny wpływu nowych twarzy na postawę zespołu.

Przyjrzyjmy się jedenastce Legii z kompromitującego meczu w maju i porównajmy z drużyną, która wybiegła na boisku przy Reymonta wczorajszego wieczoru:

8.05.2010:

Mucha - Rzeźniczak, Szala, Astiz, Kiełbowicz - Szałachowski (Kosecki), Borysiuk (Smoliński), Jarzębowski (Banasiak), Iwański, Rybus- Grzelak.

12.11.2010:

Machnowskyj - Jędrzejczyk, Astiz, Komorowski, Kiełbowicz - Manu, Borysiuk, Vrdoljak (Rybus), Radović, Szałachowski (Iwański) - Kucharczyk (Mezenga).

Podstawowe jedenastki z obu spotkań łączą nazwiska Astiza, Kiełbowicza, Szałachowskiego, Borysiuka i Iwańskiego. Dodajmy do tego Rybusa, który wczoraj pojawił się na boisku w drugiej połowie. Występujących wczoraj od pierwszej minuty Komorowskiego i Radovicia jak najbardziej zaliczyć należy do gwardii z poprzednich rozgrywek. Łącznie aż osiem nazwisk. Co więc z tymi nowymi?  Co z "Nową Legią"? Machnowskyj za Muchę w bramce, ponadto Manu i Vrdoljak. A i tak największą wartością dodaną wydają się być młodzi polscy piłkarze - Jędrzejczyk oraz Kucharczyk

Zdecydowanie bardziej dyskretnie zmiana warty nastąpiła w drużynie Wisły Kraków. Pozbywano się każdego, za którego tylko przychodziła dobra oferta. W efekcie kompletnie rozsypała się obrona Białej Gwiazdy, nad której odbudową pracuje teraz Robert Maaskant. W ostatnich dwóch meczach Wisła zagrała na zero z tyłu, sprawdził się po raz kolejny nieraz już stosowany w naszej ekstraklasie patent z wystawieniem na środku defensywy pary silnych fizycznie obcokrajowców. 
Porównajmy składy krakowskiej drużyny z majowego i wczorajszego meczu.

8.05.2010:

Juszczyk - Alvarez, Głowacki, Marcelo, Brożek - Małecki, Sobolewski, Ba (Jirsak), Junior Diaz  (Kirm)- Brożek, Boguski.

12.11.2010:

Pawełek - Cikos, Chavez, Bunoza, Paljić - Małecki, Sobolewski (Boukhari), Garguła, Jirsak (Wilk), Kirm - Brożek (Żurawski).

Pierwsze, co rzuca się w oczy to oczywiście kompletnie odmieniona obrona. Złożona ze czwórki nowych zawodników, w dodatku w komplecie obcokrajowców. Miejsce w pierwszym składzie wywalczył kontuzjowany wiosną Garguła, na boisku pojawili się z ławki rezerwowych Boukhari, Wilk i Żurawski - każdy z nich sprowadzony pod Wawel latem.

Skalę zmian w obu drużynach można porównywać i zastanawiać się przed kim stało trudniejsze zadanie skomponowania nowej jedenastki, ale już to zestawienie pokazuje, że w Legii akcja wietrzenia szatni nie zdała egzaminu. Prym wiodą te same nazwiska, grające ze znacznie większą motywacją. Dołączenie Vrdojaka, Manu czy Mezengi należy rozpatrywać w tym aspekcie jako interesujące ruchy transferowe, jednak na pewno nie rewolucję. Znacznie ciszej zmian dokonywano w Wiśle, choć powyższe zestawienie pokazuje, że zmian w zespole zaszło niemniej niż w warszawskiej drużynie. 

Efekt w obu przypadkach ten sam - po trzynastu meczach zarówno Wisła jak i Legia mają po dwadzieścia jeden punktów. Bez zmian także w bezpośrednich meczach pomiędzy tymi drużynami - Wisła znów rozbiła Legię, choć tym razem przynajmniej nikt nie zarzuci warszawskim zawodnikom, że przeszli obok tego meczu.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Podsumowanie dwunastej kolejki

W dwunastej kolejce swoje mecze przegrała cała prowadząca trójka. W hicie kolejki Legia pokonała Jagiellonię, w Gdyni Arka ograła Koronę, a Bełchatów przegrał na własnym boisku ze Śląskiem Wrocław. W krakowskich derbach Wisła lepsza od Cracovii. Kolejną porażkę zanotował Lech Poznań - Mistrz Polski znajduje się już w strefie spadkowej!

MECZ KOLEJKI

Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok

Lider ekstraklasy przyjechał na mecz z łapiącą wiatr w żagle Legią z myślą o jak najlepszym rezultacie. Tomasz Frankowski i spółka zapowiadali nawet zwycięstwo, choć wszelkie statystyki działały na ich niekorzyść. Z kolei Legia po trzech z rzędu wygranych liczyła na kontynuowanie dobrej passy i zmniejszenie starty do lidera.

Mecz rozpoczął się od ataków zespołu Michała Probierza, którzy najwyraźniej chcieli jak najszybciej zdobyć pierwszą bramkę. To im się z resztą udało w piętnastej minucie za sprawą Skerli, ale sędzia słusznie dopatrzył się pozycji spalonej. Z biegiem czasu inicjatywę zaczęła przejmować Legia, w której pierwsze skrzypce grali Vrdoljak i Radović. Bramka padła za sprawą tego pierwszego tuż przed końcem pierwszej połowy. Rzut wolny bił Tomasz Kiełbowicz, piłka trafiła na głowę Vrdoljaka który naciskany przez Skerlę potrafił skierować ją do bramki rywala. Do przerwy 1:0 dla Legii!

Gol do szatni pozwolił legionistom czekać po przerwie na ruch rywala. Jagiellonia starała się zaatakować, ale zdecydowanie większe zagrożenie stanowiły kontrataki gospodarzy, którzy de facto kontrolowali grę. W siedemdziesiątej trzeciej minucie mogło i powinno być już 2:0, ale Maciej Iwański w decydującym momencie potknął się i upadł zamiast zdobyć bramkę. Dziewięć minut później czerwoną kartką za faul na Iwańskim ukarany został Rafał Grzyb. Jaga kończyła mecz w dziesiątkę i można było odnieść wrażenie, że straciła wiarę w doprowadzenie do wyrównania. Za to w doliczonym czasie gry na 2:0 podwyższył Jakub Rzeźniczak, który uderzył z trzydziestu metrów wykorzystując nieobecność bramkarza gości w bramce. Legia - Jagiellonia 2:0.

Ten wynik oznacza powrót Legii do walki o najwyższe lokaty. Maciej Skorża na dobre triumfuje i udowadnia, że potrafił pokonać kryzys, który dotknął jego zespół w początkowej fazie rozgrywek. W tej chwili warszawski zespół traci już tylko cztery punkty do lidera i jest na tyle rozpędzony, że w piątkowym meczu z Wisłą Kraków będzie zdecydowanym faworytem.

WYDARZENIA KOLEJKI

Koszmar Mistrza Polski!

Lech Poznań wydawał się mieć wszystko co najgorsze już za sobą. Efektowny awans w Pucharze Polski, rozbicie Wisły Kraków, wreszcie spektakularny sukces w postaci pokonania Manchesteru City. I co dalej? Dalej był ligowy mecz w Chorzowie, w którym Kolejorz nie miał więcej atutów niż zupełnie przeciętnie spisujący się w tym sezonie Niebiescy. Jedyną bramkę meczu zdobył Łukasz Janoszka. Kolejorz przegrał już po raz szósty i jest w strefie spadkowej. To już nie są żarty, to prawdziwy koszmar dla kibiców Lecha, którego postawa w lidze wymyka się logicznemu myśleniu.

Nudne derby Krakowa

Sporych emocji przysporzył ligowym kibicom hit między Legią a Jagiellonią, odwrotnie było w przypadku derbowej rywalizacji Cracovii z Wisłą. Obie drużyny zaserwowały mocno przeciętne widowisko, które z pewnością trudno nazwać dobrą reklamą polskiej piłki. Ostatecznie wygrała Wisła zdobywając bramkę w dziewięćdziesiątej piątej minucie gry. Który to już raz Pasy przegrywają mecz w podobnych okolicznościach? To już nie pech, to nie przypadek. Cracovia jest na dnie i tonie.

Konsekwencja Arki

Arka Gdynia w ostatnich latach balansowała między ekstraklasą a pierwszą ligą, najczęściej do ostatnich kolejek walcząc o ligowy byt. W tym sezonie ma być inaczej. Dariusz Pasieka świetnie poukładał defensywę drużyny, a w meczu z v-ce liderem z Kielc doszła do tego również dobra gra formacji ofensywnej. Efekt? Korona odprawiona z kwitkiem. Arka straciła najmniej bramek spośród wszystkich ekstraklasowych drużyn i jeśli jej gra będzie w dalszym ciągu równie konsekwentna to prawdopodobnie uda jej się uniknąć rozpaczliwej walki o utrzymanie.

DWUNASTA KOLEJKA W LICZBACH

Liczba goli: 14
Średnia goli na mecz: 1,75
 
Suma żółtych kartek: 32
Suma czerwonych kartek: 1

Suma podyktowanych karnych: 1
Suma wykorzystanych karnych: 1

Suma widzów: 68 900
Średnia widzów: 8600

ZOBACZ RÓWNIEŻ

piątek, 5 listopada 2010

Wielki mecz Lecha! Kolejorz liderem!

Są takie mecze, o których już w momencie gdy się kończą wiadomo, że pozostaną w pamięci na lata. Czwartkowy wieczór będzie absolutnie niezapomniany dla wszystkich kibiców Lecha Poznań. Kolejorz niesiony fanatycznym dopingiem wypełnionego po brzegi stadionu zagrał z dwustu procentową determinacją i... ograł renomowany Manchester City! W równolegle rozgrywanym spotkaniu Juventus Turyn bezbramkowo zremisował z FC Salzburg - Lech powrócił na wygodny fotel lidera grupy A Ligi Europejskiej.

Roberto Mancini, trener angielskiego zespołu, przed meczem opowiadał o tym, jak trudny mecz czeka jego drużynę i jak dobrą jedenastkę stanowi Lech. Słowa włoskiego szkoleniowca odbierano jako kurtuazję, choć przebieg meczu pokazał, że jego wypowiedź znalazła potwierdzenie w rzeczywistości. Mecz z The Citizens był pierwszym w roli trenera Lecha Poznań dla Jose Marii Bakero. Hiszpan nie eksperymentował ze składem poznaniaków i za wyjątkiem kontuzjowanego Bandrowskiego oraz zmiany bramkarza postawił na tych samych wykonawców, którzy ograli w niedzielę Wisłę Kraków.

Mecz rozpoczął się od znacznego naporu Manchesteru. Drużyna Manciniego zdominowała pierwsze minuty gry i raz po raz mocno kotłowało się pod bramką Buricia. Po jednej z nich piłkę z linii bramkowej Lecha wybijał Marcin Kikut. Kolejorz przetrzymał ataki gości i sam zaczął stwarzać sobie sytuacje strzeleckie - próby Peszki i Stilicia były jeszcze niecelne, ale w trzydziestej minucie piłka po uderzeniu Injaca z dwudziestu pięciu metrów znalazła drogę do bramki! 1:0 dla Lecha! Stadion oszalał ze szczęścia. Warto zwrócić uwagę na łatwość z jaką Stilić ograł Vieirę, po czym podał do Peszki. Piłka wstrzelona przez poznańskiego skrzydłowego w pole karne zostało tak niefortunnie wybita przez defensorów Man City, że spadła wprost na nogę Injaca, dla którego takie bramki stają się znakiem firmowym.

Druga połowa zaczęła się dla Lecha najgorzej jak mogła, bo już w pięćdziesiątej pierwszej minucie wyrównał Emmanuel Adebayor. Mecz znacznie się wyrównał, lekkość gry Manchesteru i waleczny upór Lecha skutkowały okazjami z obu stron. Wystawianie indywidualnych cenzurek zawodnikom poznańskiej drużyny jest nieco nie fair, bo na ogromne słowa uznania zasłużył cały zespół, ale trudno przejść obojętnie obok popisowej, dynamicznej gry wprowadzonego w drugiej połowie na boisko Jacka Kiełba. Szkoda tylko, że brakowało mu wyczucia, kiedy skończyć indywidualne popisy i odegrać piłkę partnerowi lub samemu zdecydować się na strzał. Gra prowadzona była w niezłym tempie, rzadko spotykanym na polskich boiskach. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że remis zaczyna zadowalać gości, którzy nie rzucali się do huraganowych ataków, a na niektóre akcje poznaniaków odpowiedzieć potrafili jedynie bezradnym wybijaniem piłki na aut. W osiemdziesiątej szóstej minucie przy sporej dozie szczęścia piłka po uderzeniu głową Arboledy wpadła do bramki strzeżonej przez Givena! 2:1 dla Lecha Poznań! Manchester City rzucił się do odrabiania strat, ale kolejnego gola strzelił Kolejorz. Już w doliczonym czasie z dystansu w samo okienko huknął Mateusz Możdżeń. W tym meczu już nic złego Lechowi stać się nie mogło.

Ten mecz to triumf woli walki, wiary we własne siły oraz pełnej determinacji. Na dodatek nie było to zwycięstwo w stylu obrony Częstochowy opartej na przypadkowych kontrach. Lech zagrał swoje, pomysłowo, przebojowo i efektownie. Poznaniacy nawet przez chwilę nie zwątpili w możliwość pokonania trzeciej drużyny Premier League i dopięli swego. Niemożliwe stało się możliwe. Zwycięstwo z Manchesterem City stanie się obok tych z Athletic Bilbao, Panathinaikosem Ateny i Olympique Marsylia najjaśniejszym punktem historii Lecha Poznań. 3:1 z The Citizens to też jeden z najbardziej wartościowych wyników osiągniętych przez polskie kluby w europejskich pucharach w ostatniej dekadzie.

Na ładny gest podczas pomeczowej konferencji prasowej zdobył się Jose Maria Bakero, który to zwycięstwo zadedykował swojemu poprzednikowi, Jackowi Zielińskiemu. Sytuacja Kolejorza w grupie stała się nadspodziewanie dobra. Niebagatelna będzie stawka kolejnego meczu w europejskich pucharach z Juventusem Turyn - to spotkanie zamienia się praktycznie w bój o awans do kolejnej fazy. Sukcesem Lecha miał być każdy jeden punkt zdobyty w tej grupie. Przyjmując to kryterium można pół żartem pół serio stwierdzić, że Kolejorz ma na koncie już siedem takich sukcesów. A apetyty rosną.

środa, 3 listopada 2010

Kolejorz na Manchester City bez Zielińskiego!

Awans do ćwierćfinału Pucharu Polski oraz efektowna wygraną z Wisłą Kraków nie uratowały trenera Jacka Zielińskiego. Dziś klub wydał oficjalny komunikat, w którym potwierdził, że nowym trenerem Lecha Poznań został Jose Maria Bakero. 

Dziwić musi moment, w którym zdecydowano się na ten ruch. Wszystko wskazuje na to, że decyzja de facto zapadła już po przegranym meczu w Zabrzu. Bo skoro losu Zielińskiego nie zmieniły dwie wygrane po 4:1 to co mogło to zrobić? Jacek Rutkowski często podkreślał, że jest wrogiem zmian na stanowisku trenera w trakcie trwania rundy. Tym bardziej zdumiewa, że informacja o zatrudnieniu nowego trenera podana została na trzydzieści jeden godzin przed ważnym meczem w Lidze Europejskiej z Ligi Europejskiej. 

Sama kandydatura Bakero na trenera Lecha wzbudziła w Poznaniu sporo kontrowersji. Już podczas ligowego meczu z Wisłą kibice głośno dali wyraz temu, co myślą o takiej roszadzie. "Chcemy trenera, a nie żadnego Bakera!" skandowały trybuny stadionu przy Bułgarskiej. Przyznać trzeba, że dawno żaden trener nie miał w Poznaniu tak trudnego startu jak tym razem Hiszpan.

Już jutro mecz Ligi Europejskiej z Manchesterem City, który obejrzy komplet widzów. Bilety, z których najdroższe były po 170 zł, rozeszły się w niecałe trzy godziny. To oznacza, że dzięki samej sprzedaży biletów dochód klubu wyniósł pięć milionów złotych - czyli połowę całorocznego budżetu Polonii Bytom. Dla kibiców ważniejszy od finansowego jest jednak aspekt sportowy. Pierwszy mecz w Manchesterze pokazał, że obie drużyny dzieli wiele - mocno rezerwowy skład angielskiego klubu bez większych problemów ograł mistrza Polski. Od tego czasu The Citizens zanotowali jednak dwie porażki w lidze (z Arsenalem i Wolverhampton), a brytyjskie media donoszą o coraz bardziej trudnej atmosferze w szatni drużyny Manciniego. Czy Kolejorz z Bakero na pokładzie będzie w stanie sprawić sensację? 

Początek meczu jutro o godzinie 19, transmisja w TV 4.




poniedziałek, 1 listopada 2010

Podsumowanie jedenastej kolejki

 W meczu na szczycie ligowej tabeli Korona wygrała w Gdańsku. Mistrz Polski znokautował v-ce mistrza kraju. Rzutem na taśmę zwyciężyła Legia Warszawa. Kolejny mecz przed własną publicznością wygrała Jagiellonia Białystok. Paskudna kontuzja Clebera i fantastyczny gol Injaca. Taka była jedenasta kolejka ekstraklasy!

MECZ KOLEJKI

Lech Poznań - Wisła Kraków

Mecz mistrza z v-ce mistrzem w każdym kraju przykuwa uwagę. Nie inaczej jest w Polsce i nie zmienił tego fakt, że dla Lecha Poznań był to mecz o utrzymanie miejsca tuż nad strefą spadkową, a i Wisła Kraków spisuje się znacznie poniżej oczekiwań swoich kibiców. W jedenastej kolejce doszło też do bezpośredniego starcia zespołów zajmujących obecnie miejsca na podium ligowej tabeli, ale jednak to w Poznaniu było znacznie ciekawiej niż w Gdańsku.

Środowa wygrana Kolejorza nad Cracovią w Pucharze Polski tylko trochę uspokoiła kibiców i szefów klubu. Sytuacja trenera Jacka Zielińskiego jest nie do pozazdroszczenia i tylko wygrana z Wisłą mogła mu pomóc, przynajmniej chwilowo. Tymczasem goście zapowiadali, że przedłużą fatalną passę Lecha i sami doskoczą do grupy pościgowej w ligowej tabeli.

Mecz rozpoczął się tak, jakby piłkarze Lecha wzięli sobie do serca głos kibiców. "Biegać, walczyć i się starać, w Lechu trzeba zapierdalać" głosił transparent na trybunach stadionu przy Bułgarskiej. Poznaniacy faktycznie rozpoczęli mecz bardzo zdeterminowani i szybko osiągnęli przewagę nad rywalem. Przed przerwą nie udało im się wyjść na prowadzenie, mimo kilku dogodnych okazji ku temu.

Druga połowa rozpoczęła się dość niespodziewania od gola dla Wisły. Podanie Radosława Sobolewskiego na bramkę zamienił Paweł Brożek. Prowadzenie Białej Gwiazdy nie utrzymało się długo - już cztery minuty później wybijana przez defensora Wisły piłka spadła na nogę Injaca, który huknął z pierwszej piłki prawie w samo okienko bramki Mariusza Pawełka. 1:1 i poważny kandydat do bramki sezonu! Mecz rozpoczął się od nowa, gra zaczęła się wyrównywać, jednak kolejnego gola w tym meczu zdobyli gospodarze. W sześćdziesiątej siódmej minucie sprytne podanie Marcina Kikuta pewnym strzałem z bliska wykończył Siergiej Kriwiec. Lechici wyszli na prowadzenie i nie powiedzieli tego dnia jeszcze ostatniego słowa. Kolejny gol to rzut karny pewnie wykorzystany w osiemdziesiątej minucie przez Semira Stilcia. Niestety, ten mecz miał jeszcze jeden akcent. W osiemdziesiątej dziewiątej minucie po starciu ze Sławomirem Peszką i Joelem Tshibambą na murawę upadł Cleber. Ze stadionu wyjeżdżał karetką, a pierwsze wiadomości ze szpitala mówią o urazie kręgosłupa. Ze względu na dłuższą przerwę w grze sędzia doliczył dziesięć minut. I właśnie w dziesiątej minucie doliczonego czasu gry czwarta bramkę dla Lecha zdobył Mateusz Możdzeń.

4:1 to wynik, na który mało kto przed meczem by postawił. Być może to właśnie tak przekonującego zwycięstwa potrzebował poznański zespół, by na dobre zakończyć kryzys. Lech  tego dnia był bardziej zdeterminowany, szybszy i zwyczajnie lepszy niż Wisła.

WYDARZENIA KOLEJKI

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Piątek przyniósł kibicom dość zaskakujące informacje. Media podały, że Jurij Szatałow zostanie następcą Rafała Ulatowskiego na stanowisku trenera Cracovii. Działacze z Bytomia zadziałali szybko i jeszcze tego samego dnia podpisali kontrakt z Janem Urbanem. Smaczku sprawie dodaje fakt, że kolejnego dnia w Krakowie doszło do ligowego meczu pomiędzy Cracovią a Polonią. Ostatecznie Szatałow nie zdążył jeszcze podpisać kontraktu z Pasami, a mecz swojego nowego klubu z poprzednim obejrzał z trybun. W Krakowie 1:0 zwyciężyli goście, a gospodarze po raz kolejny udowodnili, że ich defensywa jest najsłabsza w całej ekstraklasie.

Jednocześnie ekstraklasowy! zaprasza do nowego działu bloga, Trenerska karuzela(klik!), w którym na bieżąco aktualizowane będą wszystkie zmiany na trenerskich ławkach drużyn ekstraklasy.

Uśmiech Frankowskiego

Tempa nie zwalnia Jagiellonia, która tym razem pokonała na własnym stadionie Polonię Warszawa. Trzy punkty zapewnił gospodarzom Tomasz Frankowski, dla którego było to już ósme trafienie w tym sezonie! Jaga jest liderem tabeli, a uwagę zwraca szczególnie jej bilans w meczach u siebie - sześć meczów i sześć zwycięstw. Piątkowa wygrana była dla "Franka" szczególnym powodem do satysfakcji, bo od czasu kontrowersyjnego braku powołania dla Frankowskiego na mundial w Niemczech ma on z Pawłem Janasem swoje prywatne rachunki do wyrównania. Trudno więc dziwić się szczeremu uśmiechowi białostockiego snajpera po golu, który dał ważne trzy punkty i skomplikował sytuację w tabeli Czarnym Koszulom.

JEDENASTA KOLEJKA W LICZBACH

Liczba goli: 16
Średnia goli na mecz: 2,0
 
Suma żółtych kartek: 32
Suma czerwonych kartek: 0

Suma podyktowanych karnych: 1
Suma wykorzystanych karnych: 1

Suma widzów: 78 300
Średnia widzów: 9787