Cytat tygodnia

CYTAT TYGODNIA:
To dla nas zimny prysznic, ale może lepiej przegrać raz 0:5 niż pięć razy po 0:1.
Marek Saganowski, napastnik ŁKS Łódź po meczu ŁKS - Lech (0:5)

niedziela, 20 lutego 2011

Zaczęli!

W czwartek meczem 1/16 finału Ligi Europejskiej rozpoczęła się na dobre wiosna dla polskich klubów. Rok 2010 zakończył mecz Lecha Poznań z Salzburgiem, rok 2011 rozpoczął także Kolejorz. Mecz ze Sportingiem Braga był dość nietypowy - mimo rzadko spotykanej na polskich boiskach stawki w mediach było o nim stosunkowo cicho, sam rywal też klasą odbiegał od rywali, z którymi mierzył się Lech w fazie grupowej. Nietypowy był też sam mecz - obie drużyny stworzyły zupełnie przeciętny spektakl, ale dla nas najważniejsze, że zwycięsko z niego wyszedł Kolejorz!

Po raz kolejny mecz na Bułgarskiej odbywał się w anormalnych warunkach - mróz i sypiący śnieg z pewnością nie ułatwiały zadania piłkarzom. Warunki tego dnia były niemal identyczne jak przed dwoma laty, gdy na tym samym etapie rywalem Lecha było włoskie Udinese. Włosi wówczas szybko przystosowali się do zastanych okoliczności i prowadzili już nawet 2:0, by ostatecznie zremisować 2:2. Portugalczycy początkowo również zdawali się lepiej radzić sobie na boisku niż gospodarze, choć z ich przewagi niewiele konkretnego wynikało. 

Jose Maria Bakero miał tego dnia problem z zestawieniem drugiej linii. Kontuzje Tomasza Bandrowskiego, Dmitrije Injaca, Kamila Drygasa i brak ze względów proceduralnych Rafała Murawskiego spowodowały, że środek pomocy musiał zostać zestawiony eksperymentalnie. Znalazło to odbicie w grze poznaniaków - częściej niż zwykle obserwowaliśmy długie podania do przodu zamiast spokojnego rozgrywania piłki. Niewielkie zagrożenie stwarzali skrzydłowi - Bartosz Ślusarski i Jakub Wilk nie sprostali wyzwaniu i można się zastanawiać, szczególnie w przypadku tego pierwszego, czy to aby na pewno odpowiedni zawodnik na grę na skrzydle przeciw silnemu, europejskiemu rywalowi. Na szczęście w porę zareagował Bakero wprowadzając w ich miejsce Mateusza Możdzenia i Jacka Kiełba.

Decydująca dla meczu była siedemdziesiąta druga minuta. Rozgrywanie piłki przez graczy Sportingu skończyło się głupią stratą, klasowym prostopadłym podaniem popisał się Siergiej Kriwiec i w konsekwencji w znakomitej sytuacji sam na sam znalazł się Artjoms Rudnevs. Reprezentantowi Łotwy nie zabrakło zimnej krwi i ze spokojem zdobył swoją piątą bramkę w tej edycji Ligi Europejskiej! Od tego momentu Kolejorz zaimponował dojrzałą grą na niewiele pozwalając rywalowi. 

Pierwsza od dwudziestu lat wygrana polskiej drużyny w europejskich pucharach wiosną stała się faktem. Na pierwszy awans musimy jeszcze poczekać. 1:0 w pierwszym meczu to w kontekście rewanżu bardzo dobry wynik, ale nie przesądzający jeszcze niczego. Faktem jest, że Lech Poznań to na dzień dzisiejszy na tyle ograny w Europie zespół, że gorące głowy piłkarzy Kolejorza w Bradze raczej nam nie grożą. Dość powiedzieć, że mecz w Portugalii będzie dla zespołu z Bułgarskiej już trzydziestym (!) w europejskich pucharach w ciągu ostatnich trzech sezonów. Panowie, powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz