Latem polską ligę opuścili tacy piłkarze jak Jan Mucha, Robert Lewandowski czy Marcelo. Życie nie znosi próżni, status ligowych gwiazd największego formatu szybko przejęli inni piłkarze. Wśród nich niewątpliwie Manuel Arboleda, który od początku swojej przygody z ekstraklasą wyróżnia się rzadko spotykanymi na ligowych boiskach umiejętnościami. Pojawiają się głosy, by wypróbować Kolumbijczyka w reprezentacji Polski. Tymczasem toczy się gra o nowy kontrakt popularnego Mańka z Lechem Poznań. Najlepszy obrońca ligi ma się domagać kontraktu rzędu pół miliona euro rocznie. Jaki będzie finał tej historii?
Wygasające po sezonie kontrakty Arboledy, Bandrowskiego, Henriqueza i Djurdjevicia to problem, którym działacze Kolejorza mogli i powinni zająć się wcześniej. Teraz więcej argumentów mają piłkarze i wydaje się, że szczególnie w przypadku Kolumbijczyka negocjacje nie będą najłatwiejsze. Jasna sprawa jest jedynie z Ivanem Djurdjeviciem, który po sezonie zamierza zakończyć piłkarską karierę, choć nie oznacza to, że planuje opuścić Poznań. Djuka liczy na to, że zostanie w Kolejorzu trenerem odpowiedzialnym za szkolenie młodzieży.
500 tysięcy euro rocznie. Jeśli wierzyć prasie takie są oczekiwania Arboledy. 330 tysięcy euro rocznie - to z kolei ma być propozycja działaczy. Klubowi włodarze argumentują, że nie chcieliby tworzyć w zespole tak zwanych kominów płacowych. Bo jeśli jeden piłkarz dostanie kontrakt opiewający na dwa miliony złotych to za chwilę podobnych pieniędzy zaczną domagać się kolejni. W tym momencie warto przypomnieć, że aktualnie najwyższą umowę posiada Sławomir Peszko - latem podpisał kontrakt wart 250 tysięcy euro rocznie. Ten punkt widzenia można zatem zrozumieć. Ale ten medal ma też drugą stronę.
Ta druga strona to oczywiście umiejętności i zaangażowanie w grę Arboledy. Maniek należy do najpewniejszych punktów poznańskiej jedenastki i naprawdę rzadko na przestrzeni minionych dwóch i pół roku zdarzały mu się słabsze chwile. Spisywał się równie dobrze w rozgrywkach krajowych jak i europejskich. Doprawdy kapitalny w defensywie, do tego niezwykle użyteczny w akcjach ofensywnych. Do tego potrafi znaleźć się pod bramką rywala wtedy i tam, gdzie to potrzebne - jak choćby w pierwszym spotkaniu z Dnipro w Dniepropietrowsku, gdzie jego gol okazał się być na wagę awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Arboleda ma dziś trzydzieści jeden lat. Dla obrońcy to nie tak wiele. Oczywiście kontuzje są nieprzewidywalne, ale można założyć, że będzie w stanie utrzymać swoją grę na wysokim poziomie przynajmniej przez najbliższe dwa sezony. Przyzwoity transfer klasowego obrońcy opiewałby prawdopodobnie na niemniej niż 500 - 750 tysięcy euro. Do tego kontrakt, przyjmijmy 200 tysięcy w europejskiej walucie. Na przestrzeni dwóch lat wydatek identyczny jak przedłużenie umowy Kolumbijczyka. A ryzyko znacznie, znacznie większe.
Przed działaczami Lecha prawdziwy test. W ostatnich okienkach transferowych Kolejorz stracił Murawskiego, Rengifo i Lewandowskiego. Latem udało zatrzymać się Peszkę, choć chyba bardziej ze względu na brak zdecydowania klubów zachodnich. Co będzie teraz z Arboledą? Sygnał wysyła Legia Warszawa - trener Skorża chętnie widziałby kolumbijskiego obrońcę u siebie. Lech Poznań swoimi ruchami podczas letniej sesji transferowej zachwiał wiarę kibiców w to, że klub jest na dobrej drodze w realizację celu, którym miała być budowa zespołu regularnie i przynajmniej nieźle grającego w europejskich pucharach. A najlepiej w Lidze Mistrzów. Przedłużenie umowy z Manuelem Arboledą wydaje się wyrastać na znak, który wskaże czy Kolejorz pod sterami obecnych włodarzy jest w stanie wspiąć się jeszcze wyżej lub choćby pozostać na aktualnym poziomie.
Maniek zostanie w Lechu... Nie ma innej opcji... No chyba, że działacze lecha postąpią inaczej i nie przedłużą z nim kontraktu, ale to może odbić się na relacjach z kibicami... O Legii nie ma co myśleć... http://sebastianczaplinski.blogspot.com
OdpowiedzUsuń