
Roberto Mancini, trener angielskiego zespołu, przed meczem opowiadał o tym, jak trudny mecz czeka jego drużynę i jak dobrą jedenastkę stanowi Lech. Słowa włoskiego szkoleniowca odbierano jako kurtuazję, choć przebieg meczu pokazał, że jego wypowiedź znalazła potwierdzenie w rzeczywistości. Mecz z The Citizens był pierwszym w roli trenera Lecha Poznań dla Jose Marii Bakero. Hiszpan nie eksperymentował ze składem poznaniaków i za wyjątkiem kontuzjowanego Bandrowskiego oraz zmiany bramkarza postawił na tych samych wykonawców, którzy ograli w niedzielę Wisłę Kraków.
Mecz rozpoczął się od znacznego naporu Manchesteru. Drużyna Manciniego zdominowała pierwsze minuty gry i raz po raz mocno kotłowało się pod bramką Buricia. Po jednej z nich piłkę z linii bramkowej Lecha wybijał Marcin Kikut. Kolejorz przetrzymał ataki gości i sam zaczął stwarzać sobie sytuacje strzeleckie - próby Peszki i Stilicia były jeszcze niecelne, ale w trzydziestej minucie piłka po uderzeniu Injaca z dwudziestu pięciu metrów znalazła drogę do bramki! 1:0 dla Lecha! Stadion oszalał ze szczęścia. Warto zwrócić uwagę na łatwość z jaką Stilić ograł Vieirę, po czym podał do Peszki. Piłka wstrzelona przez poznańskiego skrzydłowego w pole karne zostało tak niefortunnie wybita przez defensorów Man City, że spadła wprost na nogę Injaca, dla którego takie bramki stają się znakiem firmowym.
Druga połowa zaczęła się dla Lecha najgorzej jak mogła, bo już w pięćdziesiątej pierwszej minucie wyrównał Emmanuel Adebayor. Mecz znacznie się wyrównał, lekkość gry Manchesteru i waleczny upór Lecha skutkowały okazjami z obu stron. Wystawianie indywidualnych cenzurek zawodnikom poznańskiej drużyny jest nieco nie fair, bo na ogromne słowa uznania zasłużył cały zespół, ale trudno przejść obojętnie obok popisowej, dynamicznej gry wprowadzonego w drugiej połowie na boisko Jacka Kiełba. Szkoda tylko, że brakowało mu wyczucia, kiedy skończyć indywidualne popisy i odegrać piłkę partnerowi lub samemu zdecydować się na strzał. Gra prowadzona była w niezłym tempie, rzadko spotykanym na polskich boiskach. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że remis zaczyna zadowalać gości, którzy nie rzucali się do huraganowych ataków, a na niektóre akcje poznaniaków odpowiedzieć potrafili jedynie bezradnym wybijaniem piłki na aut. W osiemdziesiątej szóstej minucie przy sporej dozie szczęścia piłka po uderzeniu głową Arboledy wpadła do bramki strzeżonej przez Givena! 2:1 dla Lecha Poznań! Manchester City rzucił się do odrabiania strat, ale kolejnego gola strzelił Kolejorz. Już w doliczonym czasie z dystansu w samo okienko huknął Mateusz Możdżeń. W tym meczu już nic złego Lechowi stać się nie mogło.
Ten mecz to triumf woli walki, wiary we własne siły oraz pełnej determinacji. Na dodatek nie było to zwycięstwo w stylu obrony Częstochowy opartej na przypadkowych kontrach. Lech zagrał swoje, pomysłowo, przebojowo i efektownie. Poznaniacy nawet przez chwilę nie zwątpili w możliwość pokonania trzeciej drużyny Premier League i dopięli swego. Niemożliwe stało się możliwe. Zwycięstwo z Manchesterem City stanie się obok tych z Athletic Bilbao, Panathinaikosem Ateny i Olympique Marsylia najjaśniejszym punktem historii Lecha Poznań. 3:1 z The Citizens to też jeden z najbardziej wartościowych wyników osiągniętych przez polskie kluby w europejskich pucharach w ostatniej dekadzie.
Na ładny gest podczas pomeczowej konferencji prasowej zdobył się Jose Maria Bakero, który to zwycięstwo zadedykował swojemu poprzednikowi, Jackowi Zielińskiemu. Sytuacja Kolejorza w grupie stała się nadspodziewanie dobra. Niebagatelna będzie stawka kolejnego meczu w europejskich pucharach z Juventusem Turyn - to spotkanie zamienia się praktycznie w bój o awans do kolejnej fazy. Sukcesem Lecha miał być każdy jeden punkt zdobyty w tej grupie. Przyjmując to kryterium można pół żartem pół serio stwierdzić, że Kolejorz ma na koncie już siedem takich sukcesów. A apetyty rosną.
Co za wieczór! Takiego meczu nie widziałem w wykonaniu polskiej drużyny chyba nigdy a oglądam piłkę od 1990 roku albo wcześniej he he , świetny występ naprawde świetna reklama kulejącej polskiej piłki stadion, doping no wwystęp Kolejorza naprawde niezapomniany wieczór. Mała dygresja co do Man City, wiadomo że pieniądze nie grają , ale oglądając ich wyystęp bardzo byli podobni do rosyjskich i ukraińskich drużyn , mocno przepłacani gracze którzy jednak mają mniejszą wolę walki ( Viera , Adebayor ) , dzień wcześniej oglądałem Milan - Real mecz po którym 37 letni Inzaghi nota bene strzelec 2 goli był wyraźnie niezadowolony.
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że zdumienie me jest ogromne, bo z jednej strony nie pamiętam by polska reprezentacja była tak słaba jak obecnie, liga kuleje (naprawdę boję się, że powtórzy się sytuacja gdy o mistrzostwo walczą tak uznane firmy jak Bełchatów i Zagłębie), a z drugiej nie wiem czy ostatnim tak dobrym spotkaniem na arenie klubowej nie były mecze Legii z Sampdorią w 1991 roku.
OdpowiedzUsuńWypada mieć tylko nadzieję, że Lech się w końcu otrząsnął z kryzysu. Najpierw pokonał najsilniejszą drużynę w lidze, teraz jedną z silniejszych na świecie, teoretycznie więc nic mu nie staje na przeszkodzie. Szkoda tylko, że czasem praktyka pokazywała, że Poznaniacy umieli się mobilizować na wielkie mecze, a na spotkaniach ze średniakiami tracili bardzo ważne punkty.
A może jednak powinienem raz na jakiś czas porzucić ten defetyzm i naprawdę cieszyć się z takiego sukcesu... Zobaczymy...
Dla mnie ten mecz to masakra, po drugiej i trzeciej bramce dla Kolejorza tańczyłem break'a na łóżku, coś niesamowitego. Oni musieli strzelić, mało tego, to nie przypadek, gra LECHA była po prostu lepsza, dynamiczniejsza, a drybling zapierał dech w piersiach. To była gra z sercem, nie dla pieniędzy. Wielki szacunek dla Zielińskiego za pojawienie sie na trybunach i chociaż to wielki debiut na Bułgarskiej dla Bakero, zmiany czy tez ustawienie na polu gry to po części jego decyzje, to jednak temu pierwszemu należą się brawa za przygotowanie. Pamiętam losowanie i komentarze po, jak widać pieniądze i wielkie nazwiska to nie wszystko. Coś pięknego, ja gratuluję Lechowi postawy i czekam na następne mecze. Pozdrawiam. Jano
OdpowiedzUsuń