
Ze względu na to kryterium odpadają nam tacy zawodnicy jak Kalu Uche, który w ostatnich latach należał do pierwszoplanowych postaci Almerii z hiszpańskiej Primera Division czy Mauro Cantoro, który nad Wawelem znalazł swoje miejsce w przygodzie z piłką. Obaj trafili do Wisły z zachodnich zespołów - odpowiednio z rezerw Espanyolu oraz z włoskiej Ascoli. Pominiemy również pochodzącego z Burkina Faso obrońce nazwiskiem Moussa Ouatarra, który po udanym sezonie w Legii Warszawa znalazł zatrudnienie w 1. FC Kaiserslautern i od trzech lat radzi sobie tam przyzwoicie, ale do polskiej stolicy trafił po grze na francuskich boiskach. Podobnie jak Brazylijczyk Rodnei - świetnie zbudowany obrońca, który jeden sezon terminował w Jagiellonii Białystok, by w kolejnym podpisać kontrakt z Herthą Berlin. Tam grał mało, więc po roku przeniósł się do Kaiserslautern, gdzie jest klubowym kolegą Ouatarry. Tyle, że Rodnei do Białegostoku trafił z Wilna.
Pierwszym obcokrajowcem wypromowanym przez polską ligę był niewątpliwie Nigeryjczyk Kenneth Zeigbo. Trafił do Legii Warszawa w wieku dwudziestu lat, w debiutanckim sezonie w dwudziestu meczach strzelił pięć bramek i został sprzedany do włoskiej Venezii za imponującą kwotę 1,8 miliona dolarów. Zeigbo we Włoszech sobie nie poradził, choć nieco usprawiedliwiają go przewlekłe kontuzje. Próbował więc swoich sił w krajach arabskich, gdzie znów czarował na boisku. Po dwóch latach gry w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (28 goli w 37 meczach) wrócił do Włoch, gdzie grał w niższych klasach rozgrywkowych. Z pewnością nie o takiej karierze marzą dziś Mezenga, Cabral czy Diaz.
Osobną kategorię stanowią Emmanuel Olisadebe i Roger Guerreiro. Łączy ich to, że na polskich boiskach spisywali się na tyle dobrze, że złożono im propozycję gry w reprezentacji Polski. Obaj przyjęli w trybie nadzwyczajnym polskie obywatelstwo. Różni to, że Roger wcześniej próbował swoich sił w hiszpańskiej Celcie Vigo, a dla Olisedebe polska ziemia była pierwszą, po której stąpał w Europie.Gra w polskich barwach niewątpliwie wpłynęła na zainteresowanie klubów zagranicznych - szczególnie w przypadku Olisedebe, którego bramki w decydującym stopniu przyczyniły się do awansu Polski na mundial w Korei i Japonii. "Emsi" za 1,7 miliona dolarów trafił do Panathinaikosu Ateny, z którym zdobył dublet i grał w Lidze Mistrzów. Łącznie dla "Koniczynek" rozegrał siedemdziesiąt trzy mecze, w których strzelił dwadzieścia cztery gole. Później próbował jeszcze sił w Anglii (Portsmouth), ale ten etap jego kariery był zupełnie nieudany. Olisadebe odnalazł się w Chinach, gdzie zdobywa bramki w rozgrywkach ligowych od 2007 roku. Kierunek grecki wybrał również Roger, który kompletnie nie odnalazł się w AEK Ateny. Brazylijczyk z polskim paszportem ma jednak dopiero dwadzieścia osiem lat i być może będzie potrafił jeszcze odbudować swoją pozycję.
O tym, że przyjęcie polskiego obywatelstwa niekoniecznie musi w życiu pomóc przekonał się Batata. Brazylijczyk został sprowadzony do Polski w 1997 roku przez Antoniego Ptaka i większość swojej kariery związany był z klubami zarządzanymi przez tego biznesmena. Na pewnym etapie kariery, niejako również pod wpływem historii Olisedebe, pojawiały się informacje o możliwym przyznaniu Batacie polskiego paszportu i ewentualnej jego grze w reprezentacji Polski. Ostatecznie polskie dokumenty Batata otrzymał w 2006 roku, ale przyjmując je musiał zrzec się obywatelstwa brazylijskiego. Na skutek tej decyzji jest traktowany w Brazylii jako imigrant i nie może przebywać na jej terenie dłużej niż sześć miesięcy. Dziś Batata ma trzydzieści jeden lat i gra w drugoligowej Kotwicy Kołobrzeg. Nigdy nie zagrał w biało - czerwonych barwach.
Anonimowym piłkarzem w momencie przybycia do Polski nie był Hernan Rengifo. W peruwiańskiej ekstraklasie rozegrał sto czterdzieści sześć spotkań, strzelił pięćdziesiąt dziewięć bramek i został nawet królem strzelców tamtejszej ekstraklasy. W momencie podpisywania kontraktu z Lechem Poznań miał za sobą również debiut w reprezentacji Peru. Przyjeżdżając do Polski nie ukrywał, że zamierza dobrymi występami otworzyć sobie drogę na transfer do dobrego zachodniego klubu, najchętniej hiszpańskiego. W Lechu szybko przebił się do podstawowej jedenastki, łącznie w pięćdziesięciu dziewięciu meczach zdobył dla Kolejorza dwadzieścia cztery bramki. W 2008 roku został uznany najlepszym peruwiańskim piłkarzem grającym zagranicą. Rengifo miał wszystko, czego potrzeba do promocji - regularnie grał w reprezentacji, gdzie strzelał gole m.in. w meczach z Hiszpanią i Argentyną, z bardzo dobrej strony zaprezentował się również w europejskich pucharach - w sezonie 2008/2009 zdobył sześć goli w rozgrywkach Pucharu UEFA. Choć z Lechem rozstawał się w mało przyjemnych okolicznościach (zarzuty o brak zaangażowania) to wydawało się, że trafi do silniejszego zespołu niż cypryjska Omonia Nikozja. W czasie pierwszej rundy w barwach nowego klubu zagrał dziewięć razy, zdobył trzy gole i mógł świętować mistrzostwo Cypru. Z zainteresowaniem będziemy śledzić dalsze losy peruwiańskiego snajpera.
Analizę zakończymy najświeższymi przykładami na to, że również z polskiej ligi można trafić do solidnego europejskiego klubu. Mamy na myśli oczywiście byłych piłkarzy Wisły Kraków, którzy w tym okienku transferowym przenieśli się do Beneluxu.. Brazylijski obrońca Marcelo (wychowanek słynnego Santosu) po ledwie dwóch latach gry w Wiśle trafił do PSV Eindhoven za 3,5 miliona euro. Jest to najlepszy przykład na to, że do wielkiej piłki wystartować można nawet z polskiej ligi. Drugim piłkarzem, który spod Wawelu trafił do solidnego europejskiego klubu jest Junior Diaz. Reprezentant Kostaryki od sierpnia jest zawodnikiem belgijskiego Club Brugge.
Którą drogą podążą Mezenga, Cabral, Diaz i Rios? Zostaną w naszym kraju na dłużej, wypromują się na zachód czy może wrócą do ojczyzny z podkulonym ogonem? Przekonamy się niebawem.
Wniosek taki, że wybić się można nawet z polskiej ligi, a co dalej to już indywidualna sprawa.
OdpowiedzUsuńNa razie wygląda na to, że legijni latynosi po rocznym wypożyczeniu wrócą tam skąd przyszli ;)
OdpowiedzUsuń