Cytat tygodnia

CYTAT TYGODNIA:
To dla nas zimny prysznic, ale może lepiej przegrać raz 0:5 niż pięć razy po 0:1.
Marek Saganowski, napastnik ŁKS Łódź po meczu ŁKS - Lech (0:5)

środa, 4 sierpnia 2010

Czas odrabiania strat

Na kilka dni przed startem rozgrywek ligowych polskie kluby stoją przed sporym wyzwaniem - po porażkach w pierwszych meczach trzeciej rundy eliminacyjnej europejskich pucharów muszą odrobić straty, by myśleć o zrealizowaniu nakreślonego przed sezonem celu. Wszystkie swe siły rzucą na szalę piłkarze Lecha Poznań i Wisły Kraków, które do odrobienia mają jedną bramkę. Jagiellonia Białystok do słonecznej Grecji jedzie pozbawiona presji, jak na debiut na europejskiej arenie spisała się dzielnie, a zespół klasy Arisu Saloniki stanowi dla polskich klubów wystarczające alibi do ewentualnych dwóch porażek. Osobną historię stanowi Ruch Chorzów, który sprzedając swego najbardziej wartościowego piłkarza już po pierwszym meczu z Austrią Wiedeń wysłał w świat jasny sygnał - dla nas puchary już się skończyły.

Przed bramą z napisem Champions League stoi mistrz Polski, Lech Poznań. Po udowodnieniu rzutami karnymi swojej wyższości nad mistrzem Azerbejdżanu kolejną przeszkodą jest czeska Sparta Praga. Jeśli i ten dwumecz zakończy się sukcesem na Kolejorza czekać będzie jeszcze jeden rywal w ostatniej już, czwartej rundzie kwalifikacyjnej. Żeby myśleć o kolejnej rundzie tych rozgrywek Kolejorz musi jednak uporać się ze swoją największą zmorą tego sezonu - skutecznością. W dotychczasowych czterech spotkaniach o stawkę Lech zdobył ledwie jedną bramkę. Niewiele lepiej sytuacja wyglądała w letnich sparingach. Pewne jest, że bez zdobytego gola poznaniacy Sparty nie wyeliminują. Mimo dobrej gry w Pradze, gdzie momentami to mistrz Polski był zespołem lepszym, Kolejorz przegrał 0:1. Wynik ten jest o tyle niewdzięczny, że wystarczy jedna bramka Sparty w Poznaniu, by Lech do awansu potrzebował aż trzech trafień. Pewnym pocieszeniem dla podopiecznych Jacka Zielińskiego mogą być wyniki ligowych spotkań prażan, którzy w trzech dotychczasowych meczach zdobyli ledwie trzy punkty. Mecz przed tygodniem udowodnił, że Sparta jest drużyną z podobnej półki co Lech i leży absolutnie w zasięgu Kolejorza. Tym większy może być niedosyt w razie niepowodzenia. Pocieszeniem dla mistrza kraju może być fakt, że nawet porażka w tej rundzie nie kończy jego przygody w tegorocznej edycji europejskich zmagań - przegrany tego meczu wyląduje w czwartej rundzie eliminacji Ligi Europejskiej.

Takiego komfortu nie ma Wisła Kraków. Porażka przed własną publicznością 0:1 z azerskim Karabachem mocno skomplikowała sytuację piłkarzy Henryka Kasperczaka. Biała Gwiazda będzie musiała w Azerbejdżanie zaatakować, co może stanowić wodę na młyn dla gospodarzy, którzy już na Suchych Stawach udowodnili, że dobrze czują się w grze z kontrataku. Wisła w ostatnich latach nader często odpadała z pucharów po meczach ze znacznie niżej notowanymi zespołami, ale tym razem nie wszystko jeszcze stracone i jej sympatycy nie tracą nadziei na wywalczenie korzystnego wyniku na tym gorącym (wciąż jeszcze bardziej dosłownie niż w przenośni) terenie. 

Dlaczego kolejny raz polskie kluby już wczesnym latem muszą drżeć o swój byt w europejskich pucharach? Wielu winnych upatruje wśród autorów terminarza polskich rozgrywek. Reforma UEFA w teorii miała ułatwić polskim zespołom awans do Ligi Mistrzów. Nowy regulamin uniemożliwia rywalizację o grę w elicie z Manchesterem United, Realem Madryt czy FC Barceloną, co spotykało mistrzów Polski w poprzednich edycjach. Rzeczywistość okazała się brutalna. Najpierw Wisła Kraków odpadła w rywalizacji z Levadią Tallin, a w tym roku Lech Poznań potrzebował rzutów karnych by pokonać Inter Baku. To sprawiło, że opinia publiczna znalazła kozła ofiarnego - terminarz. Polska ekstraklasa startuje na początku sierpnia, a więc w momencie gdy nasze zespoły mają już za sobą kilka gier na europejskiej arenie. Doprowadziło to do tego , że gdyby nie popisowa postawa Krzysztofa Kotorowskiego w serii rzutów karnych groziłaby nam kuriozalna sytuacja, w której wszystkie polskie zespoły mogłyby pożegnać się z kontynentalną rywalizacją jeszcze przed startem krajowej ligi. 

Liga austriacka rozpoczęła się siedemnastego lipca, podobnie jak czeska. Ukraińcy wystartowali nawet tydzień wcześniej. Polscy ligowcy w tym czasie ładowali akumulatory, jak zwykło nazywać się w naszym kraju okres przedsezonowych zgrupowań. Niedługo później przyjdzie czas na ocenę tych działań - będziemy słyszeć, że zespół X gra słabo, gdyż jest niedotrenowany, z kolei Y nie rozwija pełni możliwości ponieważ jest przetrenowany. Trzeba przyznać wprost - polskiej ligi, która jak tlenu potrzebuje punktów do rankingu UEFA, nie stać na rozpoczynania rozgrywek dopiero siódmego sierpnia. W przeciwnym razie grozi nam to, że rokrocznie w momencie, gdy będziemy kończyć pierwszą rundę rozgrywek w grudniu kibice nie będą już nawet pamiętać z kim ich kluby odpadły z pucharów niemal pół roku temu.

Trener Waldemar Fornalik, którego Ruch Chorzów przed meczem pierwszej kolejki ekstraklasy będzie miał za sobą sześć spotkań w eliminacjach Ligi Europejskiej nie ukrywa w prasowych wywiadach, że przygotowanie drużyny do sezonu było w tym roku nadzwyczaj trudne. Pierwszy szczyt formy zespół powinien mieć na lipcowe mecze europejskie, ale przecież liga rusza dopiero miesiąc później i nie można dopuścić do sytuacji, by już we wrześniu drużyna złapała zadyszkę. Oglądając poczynania Ruchu w Lidze Europejskiej wypada jedynie życzyć sympatykom Niebieskich, że trener zdecydował się jednak przygotować zespół pod kontem rozgrywek ligowych.

Terminarz oczywiście nie jest lekiem na całe zło polskiej piłki, ale akurat ten element stosunkowo łatwo można naprawić. Chociaż... Do ciekawej sytuacji doszło na przedmeczowej konferencji w Pradze, gdy na narzekania Jacka Zielińskiego szkoleniowiec Sparty Praga, Jozef Chovanec odpowiedział, że największym problemem jego zespołu jest to, że trzy dni temu musiał grać mecz ligowy. Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.





1 komentarz:

  1. Gratuluję bloga;)
    Wracając do wniosków w powyższym poście - jak najbardziej słuszne. Ostatnio natknąłem się na jakiś artykuł napisany przez fizjologa czy kogoś takiego. Cała masa zarzutów wobec naszych klubów się pojawia. Źle dobrane obciążenia treningowe, w dodatku wszystko co powinno być kluczowe ustalane przez ludzi nie mających o tych sprawach zielonego pojęcia. Do tego dochodzi terminarz. Runda jesienna zbyt późno, do tego gigantyczna przerwa między pierwszą a drugą częścią sezonu. Osiwieć można.

    OdpowiedzUsuń