Cytat tygodnia

CYTAT TYGODNIA:
To dla nas zimny prysznic, ale może lepiej przegrać raz 0:5 niż pięć razy po 0:1.
Marek Saganowski, napastnik ŁKS Łódź po meczu ŁKS - Lech (0:5)

niedziela, 1 sierpnia 2010

Pierwszy skalp dla Jagi


Jagiellonia Białystok w płockim meczu o Superpuchar 2010 pokonała drużynę mistrza Polski, Lecha Poznań. Spotkanie oficjalnie zainaugurowało kolejny piłkarski sezon w Polsce. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie to zwiastun tego, co czeka kibiców przez najbliższe miesiące. Piłkarze bowiem zagrali w sposób, który sprawozdawcy sportowi lubią komentować utartym sloganem: "nie forsują tempa". Delikatnie mówiąc.


Zgodnie z przewidywaniami obaj trenerzy zdecydowali się na wystawienie dość eksperymentalnych jedenastek. Trener Michał Probierz desygnował do gry w pierwszym składzie sześciu piłkarzy, którzy rozpoczęli czwartkowy mecz eliminacji Ligi Europejskiej z Arisem Saloniki. Jeszcze dalej posunął się Jacek Zieliński, który w wyjściowym składzie z praskiej jedenastki pozostawił tylko Bartosza Bosackiego, Sławomira Peszkę oraz Siergieja Kriwca. I to właśnie Białorusin należał do najaktywniejszych zawodników pierwszej połowy. Choć przez pierwsze pół godziny gry optyczną przewagę posiadał zespół z Białegostoku to najlepszą okazją tego fragmentu meczu pozostawała niewykorzystana szansa Jakuba Wilka z czwartej minuty. Ostatnia część pierwszych czterdziestu pięciu minut należała bezsprzecznie do Kolejorza, ale jego piłkarze mimo kilku dogodnych sytuacji nie potrafili udokumentować tego zdobyciem gola.

O drugiej połowie właściwie należałoby zapomnieć, gdyby nie sytuacja z osiemdziesiątej trzeciej minuty meczu. Piłkę w pole karne Lecha wrzucił Jarosław Lato, a strzałem głową prosto do siatki skierował ją najlepszy strzelec spośród wciąż występujących na boiskach ekstraklasy piłkarzy - Tomasz Frankowski. Trzeba jednak przyznać, że piłkarze Lecha specjalnie nie przeszkadzali Frankowi w wykonaniu zadania. Napastnik Jagi pozostał w polu karnym zupełnie bez opieki, a lepiej mógł się zachować również stojący tego dnia w bramce Kolejorza Jasmin Buric. Trener Zieliński z pewnością będzie miał o czym rozmawiać po tym meczu z defensorami. Od tego momentu Lech, który wcześniej sprawiał wrażenie czekającego na rzuty karne, starał się doprowadzić do wyrównania. Najlepszą okazję ku temu miał w ostatniej minucie meczu Joel Tshibamba, jednak po przelobowaniu pewnie do tego momentu interweniującego Grzegorza Sandomiereskiego nie potrafił skierować piłki do bramki.

Z kronikarskiego obowiązku należy odnotować, że Lech Poznań zmarnował szansę na samodzielne przywództwo pod względem liczby zwycięstw w meczach o Superpuchar. Nadal z czterema triumfami na koncie dzieli pierwszą pozycję z Legią Warszawa. Zamiast tego Jagiellonia Białystok została trzynastym klubem, który sięgnął po to trofeum.

Przy okazji płockiego spotkania zadebiutowała nowa oficjalna piłka ekstraklasy. Choć oficjalna prezentacja tej futbolówki nastąpi dopiero we wtorek to już docierają sygnały, że piłkarze są z niej zadowoleni. Wiadomo, naszym ligowcom piłka nigdy nie przeszkadzała w grze!

Mecz o Superpuchar sędziowała trójka arbitrów z Arabii Saudyjskiej. Sędziowie spisali się dobrze, nie popełnili żadnych rażących błędów ani nie przeszkadzali piłkarzom na boisku. Mimo, że akurat ten mecz nie należał do najtrudniejszych do prowadzenia to mając w pamięci zeszłosezonowe popisy polskich panów z gwizdkiem obawiam się, że jeszcze za Arabami zatęsknimy.



1 komentarz: